Żywa książka
„Mól” – Żywa książka, Rozdział 28 – Rzeszów
31 marca 2016
0

Głośne krakanie olbrzymich ptaków zagłuszyło wypowiedź Bronka.

– Coś się wyjaśni?! – krzyknął Napoleon z całych sił, jednak przyjaciele usłyszeli zaledwie końcówkę zdania. Zdawało się, jakby byli w królestwie tych czarnych ptaków, które nie dopuszczały nikogo innego do głosu.

Napoleon w myślach przeklinał stado kruków i całe cmentarzysko. „Coś się wyjaśni” powtarzał sam do siebie. Byłoby bardzo miło, gdyby w końcu coś się wyjaśniło, a najlepiej wszystko! – chłopak miał dosyć niekończących się zagadek, uwikłanych w nie postaci i ciągłego strachu. Odkąd wraz z Bronkiem i Heleną podjęli decyzje o tej wyprawie ucisk w żołądku nie ustępował. Mglisty las, bagna, zakapturzona agresywna postać, spotkanie z nieżyjącą babką, opowieść Tolfika, gryf – wszystko zdawało się być snem a równocześnie tak dotkliwie było przez niego odczuwane. Prawa strona twarzy aż do ucha paliła żywym ogniem przez uderzenie w lesie. Nogi miał jak z waty – ni to ze strachu, ni ze zmęczenia. A może z głodu? Zaraz, kiedy ostatnio coś jadł? Grochówkę w starej chacie. Ale czy ona była prawdziwa? Napoleon sam nie wiedział co jest snem, a co jawą. Jakaś część jego osobowości pragnęła brnąć dalej w tę przygodę, przeżywać ją, odkrywać tajemnice. Z drugiej strony tęsknił za wioską, GS-em, nawet za plebanem – za normalnością. Był zły na Ociepkę, że wplątał go w zawiłą historię swojej babki. Jednak chciał mu również podziękować. Czyż jego nudne życie właśnie nabrało barw? Czuł w sobie same sprzeczności. Jakby życie było kierowane przez dwa oszalałe wilki: jeden – biały, spokojny, opanowany, rozsądny; drugi – czarny, wyrywny, pobudzony, szybki. Który go poprowadzi? Którą drogę wybierze? Czy w ogóle ma jakiś wybór? Być może wszystko potoczy się własnym rytmem, zapisanym w gwiazdach, a on – Napoleon – nie ma na to wpływu? „Daj się ponieść!” – zdawało się, że szepcze jesienny wiatr.
-Napoleon! Napoleon! Idziesz czy umówiłeś się z jakimś trupem na kawę? – zabrzmiał zniecierpliwiony głos Bronka.
-Ale dokąd? Chcesz się zagłębić w ten cmentarz? Według mnie nie znajdziemy tu nic ciekawego! – odpowiedział i już miał zamiar zawrócić z krętej alejki między grobami. Zauważył, że krąg, który zataczały kruki nad ich głowami stawał się coraz węższy…
-Lepiej stąd choo .. –zaczęła Helena, ale w tym momencie zamarła wpatrując się w drewniany krzyż nad grobem. Chłopcy podeszli bliżej. Oczom całej trójki ukazał się starannie wyryty napis na wąskiej tabliczce: O. H. von Lipnick.
Grób był pusty.