Helena i Napoleon z niepokojem spoglądali na Bronka. Przyjaciel wydawał im się nieswój. Owe – jak je nazwał – uwidzenia, zdarzały mu się coraz częściej, co kładło się cieniem na jego twarzy. Niegdyś jowialna i beztroska, bez choćby śladów zadumy świadczącej o wyższych funkcjach umysłowych jej posiadacza, teraz zdawała się roztargniona i nieobecna, rzekłbyś: twarz fizyka kwantowego, rozwiązującego równania funkcji falowej lub twarz poety, zasłuchanego w słodko szepczącą mu do ucha Erato. Nerwową atmosferę wyczuła nawet posępna, zakapturzona zmora, chwilowo odpuszczając sobie absurdalne dowcipkowanie rodem ze świata dysku Pratchetta.
Bronek także zauważył w sobie pewne zmiany. Nie czuł się już tak ociężały umysłowo jak kilka dni temu i miał wrażenie, że całe jego życie w wiosce było jedynie preludium do wyzwań, jakim niebawem miał sprostać. Jakim niebawem sprosta. Był medium, umiał komunikować się z zaświatami, wychodzić z ciała i przenosić się w czasie. Był tego pewny.
– No więc podsumujmy – podjął Napoleon – przeniosłeś się w czasie do jakiegoś szpitala, gdzie byłeś mężczyzną w średnim wieku o żylastych dłoniach, uciekłeś stamtąd goniony przez Niemców, po czym – uznawszy, że to sen – przeniosłeś się do krainy ducha i przez kilka godzin podróżowałeś bez ciała po jakimś astralu? – Napoleon powiedział to głosem nieufnym i zmartwionym.
– Ehe – odrzekł tępo Bronek. Napoleon i Helena wymienili niespokojne spojrzenia.
– Przecież wiedzieliście – wtrąciła zmora – że Bronisław potrafi komunikować się z zaświatami. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Nie pora się dziwować. Musimy schwytać Krucznika.
– Krucznika?!? – zakrzyknęła chórem kompania.
– Tak, Krucznika – pokiwała głową. – To Krucznik stanowi klucz do całej zagadki. On jeden zna sekret Eufrozyny, był bowiem głównym pomocnikiem von Lipnicka i inicjatorem eksperymentów roku 1940. Został jednak zdradzony i spłonął w pożarze razem ze wszystkimi dowodami. Teraz błąka się gdzieś między planem astralnym a materialnym i szuka zemsty na każdym żyjącym stworzeniu. Nie będzie łatwo przekonać go do mówienia… To dusza na wskroś przeżarta złem.
– A skąd Ty to niby wszystko wiesz? – wychrypiała Helena.
– Nie czas na wyjaśnienia, musimy się pospieszyć – zmora nie wiadomo skąd wyciągnęła niebieski zwój, który na chwilę zawisł w powietrzu, po czym transmutował w pulsujący, akwamarynowy portal, wysoki na dziesięć stóp i tak samo szeroki.
– A niech tam – Helena machnęła ręką. – Miejmy to już za sobą – oznajmiła i po chwili zniknęła w krótkim błysku światła.
***
Podróż nie należała do najprzyjemniejszych, świat kręcił się w szaleńczym tempie i nie zwalniał ani na moment. Bronek pomyślał, że to trwa już zbyt długo. W chwili, w której uznał, że nie powstrzyma już wymiotów, wylądował na miękkim, pokrytym mchem pniu. Jego przyjaciele już tam byli, za to po zakapturzonym, nie było nawet śladu. Helena, która najszybciej doszła do siebie, bawiła się odzyskanym nożem, Napoleon z trudem łapał powietrze. Bronek rozejrzał się.
Pień, na którym wylądowali, znajdował się na skraju starego cmentarza, pełnego zniszczonych nagrobków i śmierdzącego butwiejącym drewnem. Nad cmentarzem, zataczając szerokie kręgi, latały jak opętane całe chmary kruków.
– Gdzie my, u diabła, jesteśmy?!? – syknął Napoleon.
– W miejscu… – nieoczekiwanie dla samego siebie odpowiedział Ociepka – W miejscu mocy. W miejscu, w którym coś się wyjaśni.