Żywa książka
„Mól” – Żywa książka, Rozdział 9 – Łódź
9 czerwca 2015
0

Potężny Cios spadł prosto na jego twarz. Nawet nie zdążył jęknąć, a już leżał jak długi. Napastnik, którego twarz zakrywał kaptur spojrzał na pozostałą dwójkę. Bronek był przerażony, Helena z kolei – nie wiadomo czy świadomie, czy odruchowo – skoczyła z krzykiem na nieznajomego. Zanim jednak zdążyła go choćby dotknąć poczuła na swojej twarzy uderzenie gorąca. Napastnik zdzielił ją zdecydowanie słabiej niż Napoleona – to jednak w zupełności wystarczyło, aby powalić dziewczynę.
Bronek w tym czasie zaczął odzyskiwać czucie w nogach. Przez myśl przemknęło mu, że musi ratować przyjaciół, strach jednak okazał się silniejszy. Niezdarnie wstał, odwrócił się od nieznajomego i zaczął biec co sił w nogach przed siebie. Las w tym miejscu był dość gęsty, więc co chwila potykał się o korzenie, a w twarz uderzały go gałęzie. Jego głośny, charczący oddech zagłuszał mu wszystko wokół – nie słyszał więc czy ktoś ruszył za nim w pogoń. Nie planował jednak tego sprawdzać. Strach sprawiał, że w ogóle nie czuł zmęczenia. Wydawało mu się, że może tak biec bez końca.
Po kilku minutach uznał, że oddalił się od miejsca zagrożenia na tyle daleko, że może na chwilę się zatrzymać i przeanalizować całą sytuację. Znalazł dość gęste krzaki, w które niezgrabnie wszedł. Nie było to najlepsze schronienie, jakie mógł sobie wyobrazić, ale mógł z nich obserwować, czy ktoś nie nadchodzi. Starał się zachowywać bardzo cicho, ale jego głęboki oddech jeszcze przez dłuższą chwilę odbijał się echem od drzew. Dopiero teraz poczuł też jak bardzo jest zmęczony… i przerażony. Nie tylko swoją sytuacją, ale też tym co zrobił – zostawił Helenę i Napoleona na pastwę sadysty, który rzucił się na nich bez żadnego powodu. Myśl, że może więcej nie zobaczyć swoich przyjaciół – i to z własnej winy – sprawiła, że mimowolnie do jego oczu napłynęły łzy. Schował twarz w dłonie i zaczął płakać.
Szybko jednak otrząsnął się i uznał, że musi zacząć działać. Ale jak? Wrócić na miejsce zdarzenia i próbować walczyć? Sam z pewnością nie da rady. Pójść do wsi i opowiedzieć o całym zdarzeniu? Zanim ktokolwiek zareaguje, po Helenie i Napoleonie może nie być już śladu. Myślenie przerwał mu porażający ból w ramieniu i silne szarpnięcie. Ktoś złapał go i z całej siły wyciągnął z krzaków, w których ciągle leżał. Było to ten sam nieznajomy mężczyzna w kapturze, który zaatakował ich wcześniej. Złapał Bronka za szyję i z wielkim gniewem zapytał.
– Skąd macie tę mapę!?
Po chwili, cały czas trzymając chłopca, ściągnął kaptur. Oczom Bronka ukazała się twarz pełna zmarszczek i blizn, której sam widok mroził krew w żyłach. Czasu na baczne przyglądanie się nie było jednak za wiele, bo ręka na gardle zaciskała się coraz bardziej. Przez żółte zaciśnięte zęby mężczyzna znów wysyczał pytanie.
– SKĄD MACIE TĘ MAPĘ?!
Odpowiedzi jednak nie usłyszał. Bronek stracił przytomność.