Żywa książka
„Mól” – Żywa książka, Rozdział 7 – Kielce
9 czerwca 2015
0

Spotkanie z tajemniczym nieznajomym wywołało gęsią skórkę na ciele Bronka. Wraz z przyjaciółmi stał pośród gęstej mgły i zastanawiał się, czy nie zawrócić. W ręku mocno ściskał zagadkową mapę, kiedy Napoleon złowrogo zagwizdał. Helena podniosła rękę wysoko w górę. Ponad mgłą widniały czubki smukłych drzew. Przed nimi rozpościerał się iglasty las spowity mrokiem. Bronek wygrzebał z plecaka latarkę i ruszyli naprzód. Im wchodzili głębiej, tym bardziej utwierdzali się w przekonaniu, że nie byli sami. Wokół panowała głucha cisza, lecz momentami rozlegał się upiorny kobiecy śmiech…
-Co to?- pytała raz po raz Helena, trzymając w pogotowiu gaz łzawiący.
-Wyobraźnia…- mruknął posępnie Napoleon, rozglądając się dookoła. Zdawało mu się, że w ciemności kryją się straszydła i maszkary. Że rozłożyste świerki dają schronienie nocnym koszmarom i urzeczywistniają jego lęki.
-Na babcinej mapie jest jakiś punkt- powiedział Bronek, rozkładając plan.- Całkiem niedaleko…
-Pokaż!- zawołał podekscytowany Napoleon.
Bronek chciał podać mapę przyjacielowi, gdy ni stąd ni zowąd nadleciał smolisty kruk i porwał ich własność.
-A niech to!-krzyknął Napoleon po czym zerwał się z miejsca i pognał za ptasim złodziejem, lecz bieg w ciemnościach nie wyszedł mu na dobre i już po kilkudziesięciu metrach stracił grunt pod nogami. Z impetem stoczył się ze stromego urwiska, czego rezultatem były liczne siniaki i zadrapania. Bronek i Helena pędzili za nim, oświetlając drogę latarką, jednak tuż przed urwiskiem skręcili, dostrzegając czarnego kruka siedzącego na pobliskim drzewie. W jego dziobie tkwiła mapa.
-Takie rzeczy dzieją się tylko w bajkach- skomentowała swym ochrypłym głosem Helena.
-Biegnij Niewiasto Biegnij!-odparł dobitnie Ociepka.
Ptak poderwał się do lotu. Helena ledwo dotrzymywała kroku Bronkowi, który mimo swojej tuszy i niezbyt długich nóg okazał się znamienitym biegaczem.
Nagle ich oczom ukazały się rozległe bagna porośnięte bujną roślinnością. W pobliżu unosiły się dziesiątki świetlików i zapach drażniący nozdrza. Bronek przyświecił latarką, szukając bezpiecznej drogi, lecz wtem poczuł, jakby przemykała tuż koło niego jakaś postać. Byli jednak sami…
Niespodziewanie posłyszeli niewyraźny szept dobiegający gdzieś z bagien. Przypominał zaklinania szamanów, klątwy rzucane przez wiedźmy lub modły mnichów. Strwożony Bronek uczynił kilka kroków naprzód, lecz nagle upadł twarzą na ziemię, potykając się o wystający korzeń. Podniósł umazaną błotem twarz, a wtedy dostrzegł leżącą pod wielkim drzewem mapę. Zerwał się na równe nogi i ruszył odzyskać własność.
Pomiędzy świerkami rósł olbrzymi klon, na którego korze wyryto jakiś napis. Przeczytawszy go Bronek wytrzeszczył ze zdumienia oczy i milczał. Nie był w stanie wydobyć z siebie ani słowa, więc jedynie jęknął. Helena przystanęła obok niego.
Wyryty scyzorykiem napis głosił Eufrozyna 1939.