Żywa książka
“Mól” – Żywa książka, Rozdział 6 – Bydgoszcz
9 czerwca 2015
0

Już pędząc piaszczystą drogą stwierdził, że jest ktoś, z kim powinien i chce się podzielić tą tajemnicą – czemuż na to wcześniej nie wpadł, powinien najpierw udać się do Napoleona, on na pewno nie zbyłby go tak jak Wielebny.
Gdy weszli wieczorem na strych Napoleon wydał z siebie głośne westchnienie –
– ach czuję że to coś znacznie poważniejszego niż sekretna szkatułka z pismami dla kobiet – powiedział z uśmiechem – mniemam że nie posiadasz klucza – dodał podnosząc skrzynie i rzucając nią o drewnianą posadzkę.
– Nie mam, ale będę miał… dobrze znam babcię – odparł dumny z siebie Bronek.
– Czyżby?- mruknął Napoleon dotykając ornamentów na wieku- wiesz cieszę się że to mnie poprosiłeś o pomoc a nie kogoś innego …mnie klecha nie lubi…
– Zgadnij czemu- mruknął Ociepka usiłując przenieść starą chrzcielnicę- dzwonisz do niego w środku nocy z jedynego telefonu we wsi i gadasz wspak, nic dziwnego że..
-Toć to żarty…- sprostował Napoleon ze śmiechem, a Bronek patrzył na najlepszego przyjaciela przypominając sobie dzień gdy po raz pierwszy się spotkali przy dużej kałuży i tworzyli flotę z patyków i liści tworząc nową alternatywną historię Napoleona. Razem patrzyli teraz na chrzcielnicę. Młody Ociepka wiedział że nie stoi tu przypadkiem… czemu dopiero teraz uznał, że niesie za sobą jakąś wskazówkę?
Sam nie wiem…- pomyślał wyjmując z pomiędzy pajęczyn klucz.
Przekręcił go czując woń papierosowego dymu – Napoleon zaciągnął się i z enigmatycznym uśmiechem otworzył wieko.
Zeszyty- pomyślał Bronek, ale od razu jeden z nich przykuł ich uwagę, a Napoleon jakby czytając w myślach przyjaciela pochwycił krwistoczerwony notatnik. Gdy go otworzył ich oczom ukazała się mapa, której szlaki były wypukłe a napisy zdobione.
-Droga do chaty …-przeczytał Bronek czując dreszcz.
-No nie… twoja babka miała charakterek widzę- ekscytował się przyjaciel wertując kartki z miną nieskalaną myślą- ale o co tu chodzi Bronek?
Napisy były duże, wypisane czarnym jak noc piórem.
– Myślę, że musimy pójść tym szlakiem- dodał a widząc moją minę trącił w ramię przyjaciela – punkt pierwszy-to że tu jesteś nie jest przypadkiem jak i to, punkt drugi ,że ty to znalazłeś i punkt trzeci ma związek z …z tym co słyszysz, a punkt czwarty – jutro mamy klasówkę z matematyki i zebranie z wykazem ocen na koniec roku więc to powinien być decydujący powód, dla którego już jutro ruszymy w drogę, no i weźmy Helenę i najlepiej już teraz zacznijmy się pakować , należy….
– Napoleon stop, muszę pomyśleć!
Bronek wcale jednak nie potrzebował namysłu. Miał dość tego miejsca i ciągłych sąsiedzkich kłótni, dość udawania świętego i dość bycia pośmiewiskiem. Napoleon miał rację to był znak by coś zmienić, gdziekolwiek to ich doprowadzi.
– Musimy wziąć Helenę!!- krzyknął Napoleon wstając z podłogi, a był tak wysoki, że zerwał przy tym połowę pajęczyn. Widząc zdezorientowaną minę Ociepki przewrócił oczyma – przyda się Płeć Piękna w naszej drużynie, poza tym Helena zawsze ma przy sobie nóż, gaz i butonierkę więc nie ma co się zastanawiać!- niemal krzyknął ciągnąc przyjaciela na ogród porośnięty winoroślą i jabłoniami.
Umówili się o świcie na rozstaju dróg gdzie stał pomnik świętego Krzysztofa bez głowy. Bronek czekał z Heleną, która zjawiła się grubo przed czasem a Napoleon pogwizdując szedł w ich kierunku. Widząc kompanów zatarł ręce i wyciągnął mapę.
– Na południe- odparła ochrypłym głosem Helena.
Dziwnie to brzmiało – ona rzadko się odzywała- pomyślał Bronek bacznie ją obserwując.
Tak też zrobili – szli na południe polami mijając kolejne i kolejne upiorne strachy na wróble. Napoleon gwizdał , Helena paliła fajkę, a Bronek odmawiał modlitwy do anioła stróża.
Oczywiście ucichli w momencie gdy uznali, że nie znają tych terenów, aczkolwiek wokół nich rozciągało się nic innego tylko puste pola, polany i łąki. Ciszę mącił jedynie szelest stóp i oddechy wmieszane w gęstniejące powietrze.
– Coś czuję, że zbliżamy się do jakiś bagien – przerwał Napoleon gdy Bronek zaczął wygłaszać swoje oświadczenie pt. żadnego straszenia siebie nawzajem.
– Dopiero teraz zaczyna się przygoda! – odrzekła Helena swym miarowym, niczym nie wzruszonym, ochrypłym głosem.
– Niebawem dojdziemy do lasu- ostrzegł Bronek gdy weszli na następna polanę ,mając ukrytą nadzieję, że zapadnie decyzja powrotu, jednak kompani go zignorowali…
Napoleon podniósł rękę dając znak stop bowiem kroczyli przez mgłę…
-Ktoś idzie- syknął Napoleon przez co Bronek czuł jak wali mu serce, a Helena wytężyła wzrok.
– Halo, dzień dobry, witamy!- krzyknęła akurat w momencie gdy ich oczom ukazała się wysoka postać w płaszczu i cylindrze przez co Ociepka jęknął pod nosem.
Helena jednak nie okazywała strachu podczas gdy Napoleon z szeroko otwartymi oczyma patrzył przed siebie.
-DOKĄD IDZIESZ? – usłyszeli męski skandujący głos, a dziwny sposób w jaki to powiedział wywołał w nich lęk.
Tajemniczy nieznajomy minął ich dwukrotnie cedząc te słowa gdy oni stali bez ruchu.
„Widział ktoś twarz?” „Słyszeliście ten dziwny głos?” „Co to niby było?” – szeptali i niemal równo się odwrócili.