Żywa książka
„Mól” – Żywa książka, Rozdział 8 – Kielce 2
9 czerwca 2015
0

Bronek i Helena, nic nie mówiąc, przez dłuższą chwilę zerkali to na wyryty na korze drzewa napis, to na siebie, jakby upewniając się, że widzą dokładnie to samo. Z odrętwienia wyrwał ich nagły krzyk Napoleona:
– no macie ją w końcu czy nie? – zapytał raz jeszcze Napoleon,
– Eufrozynę? – bez emocji zapytał Bronek,
– mapę Ociepku, mapę! Prawie sobie nogi połamałem, żeby tego ptaka dorwać, teraz nie możemy odpuścić, musimy znaleźć to miejsce na mapie, coraz mocniej wierzę w to, że ono istnieje naprawdę i …co z Wami? – krzyknął Napoleon spoglądając na Helenę, na zabłoconą twarz Bronka, i w końcu na mapę, którą jego towarzysz zaciskał w dłoni.
Teraz cała trójka stała pod ogromnym klonem, w ich głowach kłębiły się najdziwniejsze myśli, w ustach brakowało śliny, a w nogach sił. Usiedli, wiedząc już, że znaleźli punkt zaznaczony na babcinej mapie, ale co dalej?
Nagle jakimś szaleństwem wydały się Ociepce całe te poszukiwania i miał wrażenie jakby ktoś zapędził go w „kozi róg”. Cóż sobie ubzdurał w swej młodej i gorącej głowie? Że odmieni swój prosty los wędrówką w nieznane? Że podążając za wskazówkami mapy znajdzie skarb większy niż całe bogactwo proboszcza i sołtysa razem wziętych? Pragnął natychmiast wrócić, skąd przyszedł, zniknąć z tej przedziwnej krainy, w której zdawało się, że ożywały drzewa i kamienie, a znaleźć się w swoim bezpiecznym wiejskim domu i nadrabiać stracony czas przed klasówką z matematyki. Już prawie czuł zapach odsmażanych na skwarkach ziemniaków, już jakby słyszał nawoływanie matki, gdy z tej chwili słabości wyrwał go głos ich towarzyszki:
– Cicho, słyszycie? – szeptem zapytała Helena, trzymając w drżącej dłoni coraz słabiej, wydawałoby się, świecącą latarkę.
Siedzieli nieruchomo, słyszeli swoje mocno bijące ze strachu serca, żadne z nich nie miało teraz odwagi spojrzeć za siebie. Tuż za ich plecami był KTOŚ, wiedzieli to na pewno.
– DOKĄD IDZIESZ? – zapytał znajomy im już głos.
W tym samym momencie smoliste ptaszysko złowieszczo zakrakało. Helena, zwykle odważna, aż podskoczyła, Bronek, swoim zwyczajem jęknął, Napoleon zaś odwrócił się za siebie i bardzo, ale to bardzo tego żałował.